Byłem nieco zacofany w tym temacie. Okazało się, że od 2.6.39, czyli przynajmniej od roku, w stabilnym linuksie znalazła się opcja threadirqs, dzięki której do niskiej latencji audio nie trzeba już kompilować kernela z łatką RT. W praktyce, uruchomienie kernela z opcją threadirqs i dodanie do Archowego DAEMONS rtirq zapewnia 5ms opóźnienie (pod wine/wineasio!), czyli dokładnie tyle co poprzednio po spaczowaniu łatką RT. Działa super. Jackd nie zgłasza xruns, nic się nie tnie, niezależnie od tego, co akurat dzieje się w tle.
Archiwa tagu: gitara
Cort X6 – wymiana mostka – TRS-101.
Po wymianie pickupów na Dimarzio D-Activator, przyszedł czas na wymianę mostka. Oryginalny się zużył. Od biedy mógłbym wymienić wózki, ale ramienia Floyda wymienić się nie dało, a tego nigdy nie dało się porządnie dokręcić, zawsze miał luzy, które przechodziły na przetwornik w postaci stuków-puków.
Początkowo chciałem kupić double locking koreańskiej firmy Sung Il, ale zostałem przekonany przez właściciela Guitarproject do mostka TRS-101.
Cholera wie, jak się tak na prawdę ma do mostków TRS montowanych w Ibanezach. Najbardziej przypomina Lo-TRS. Egzemplarz który do mnie dotarł raczej nie jest produktem japońskim. Coś mi się wydaje, że to mostek produkowany w Korei, na które to mostki tak nadają Ibanezowcy (na bloku nie ma oznakowania Takeuchi, Made In Japan), ale na forach Ibaneza psy wieszają na Lo-TRS2. Z kolei Lo-TRS2 ma inne mocowania wózków (jak w Corcie) i wajchę dokręcaną nakrętką (jak w Corcie). Sam już nie wiem.
Ale… co tam. Przyszła sobota, montujemy! I co? Dupa. Okazuje się, że TRS jest nieco dłuższy od starego mostka i trzeba frezować otwór w desce…
Stwierdziłem, że sam tego robił nie będę. Poszukałem lutnika i znalazłem kogoś, chętnego w niedzielę oglądnąć gitarę (update: lutnik ze Szczyglic k/Balic, strona już nie istnieje, ale lutnik chyba jeszcze funkcjonuje).
Gitara była gotowa na wtorek (dziś). Nie ma śladu na lakierze po frezarce. Bolce na których opiera się ostrze mostka zostały oryginalne. Koszt frezowania: 50zł. Lutnik skromny i sympatyczny. Pewnie nie raz jeszcze go odwiedzę.
Na plus: stabilna wajcha tremolo. Po wkręceniu (ramie gwintowane) nic się nie tłucze. Mostek wraca na swoje miejsce. Fajny sustain.
Na minus: gwinty mocujące wózki do przegwintowania, blok (taki kawałek metalu niby odpowiedzialny za sustain) wykonany z jakiegoś byle jakiego stopu w jasnym kolorze. Oryginalny wygląda dużo solidniej.
PS. Update – jest rok 2018 – gitara dalej świetnie się trzyma i zostanie już ze mną na zawsze.
Jeszcze w kwestii instrumentów lutniczych…
Tym razem w rosyjskim wykonaniu, jedyna w swoim rodzaju:
Jak się robi gitarę, czyli Über-strat Made in Poland.
Niektórzy mówią na to dar od Boga, niektórzy jeszcze inaczej… Wystarczy spojrzeć na poniższe wideo:
http://www.wykop.pl/ramka/304837/how-to-build-awesome-guitar-by-hands-marek-witkowski/
Nie ukrywam, że zawsze chciałem mieć takie coś w palcach. Niestety nie było mi dane :).
Guitarix.
Wczoraj przypadkiem trafiłem na projekt http://guitarix.sourceforge.net/.
Trochę zbyt wielkie miałem nadzieje po oglądnięciu tych filmików:
Swoją drogą autoandimat ma czaderskie teledyski na YT, taki 41-letni kawaler (albo rozwodnik) z kolekcją gitar, basem i perkusją w domu, pozytywnie zakręcony koleś:
Zainstalowałem paczkę dla Ubuntu Lucid (ostatnia stabilna wersja, dla Debiana to jakiś staroć) i niestety wczoraj poległem. Paczka przychodzi bez presetów, ni cholery nie wiem jak to ustawić żeby gadało jak trzeba. Włączenie czterech lamp w symulacji daje nadzieje na fajne brzmienie, ale już np. distortion zachowuje się dziwnie i kompletnie nie jestem z niego w stanie wydusić jakiegoś miłego brzmienia. Generalnie chodziło mi o ładne brzmienie na cleanie i ewentualny test jak będzie się toto zachowywać jak podepnę metal muffa, ale jakoś brakło mi cierpliwości do zabawy. Zobaczymy w weekend :).
Nie zmienia to faktu, że jest to pierwszy tego typu software tworzony przez kogoś, kto wie jak to się robi, z wykorzystaniem FAUSTA. Wystarczy spojrzeć w opublikowaną na stronie dokumentacje FAUSTA (w 99% papiery z konferencji i sympozjów), żeby poczuć to przyjemne uczucie, kiedy chce się człowiekowi spróbować jak to działa… :).
Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy tworzą takie cuda.
Audio w linuksie RT.
Odkąd pojawił się Kubutek, a w zasadzie dość długo zanim się pojawił, niemal całkowicie zarzuciłem moje gitarowe brzdąkanie. Pewnie każdy rodzic czuje się wieczorem tak samo, człowiek jest tak zmęczony, że podpięcie gitary do komputera stanowi wyzwanie [1]. Od jakiegoś czasu mam drugiego laptoka (też Thinkpad R61 tylko w słabszej wersji z Celeronem), więc postanowiłem zrobić z niego czarne pudełko do którego na stałe podpięty jest interfejs audio (co ma też swoje plusy, bo można posłuchać jakiejś nowej płyty na słuchawkach) i gitara.
Problem z dźwiękiem jest w sumie ogólnosystemowy. Jak opóźnienia są zbyt duże, trzeszczy i piska, a czasem potrafi się przywiesić waląc szumem po uszach. Okazuje się znów, że konfiguracja:
- procesor efektów w wine z wineasio
- jackd -R
- kernel RT z repozytorium debianowego Pengutronix
sprawdza się bardzo dobrze nawet na celeronie. Jackd działający z priorytetem RT i odpowiednio wysoki priorytet handlera IRQ załatwia sprawę. Jest to o tyle ciekawe, że taka konfiguracja w zupełności nie zaburza wygody używania systemu do innych celów i spokojnie można np. brzdąkać + podglądać/podsłuchiwać taba w tuxguitar i oglądać coś na YT.
Nie wiem na ile byłoby to wykonalne pod Windows, ale póki co, w kwestii audio pozostaję linuksiarzem, choć ostatnio jestem niebezpiecznie blisko porzucenia linuksa na domowym komputerze (po 12 latach przyjaźni z tym niedopracowanym systemem dla brodatych, niedomytych geeków… eh).
[1] Celowo piszę o podpięciu do komputera, bo głośne granie przy dziecku wieczorową porą odpada.
PS. Poeksperymentowałem wczoraj trochę z priorytetami, tak aby nie było żadnych opóźnień i nawet hardcorowa aktywność na komputerze nie generowała xruns. Najlepiej sprawdził się taki wariant:
- handler przerwania usb na którym jest m-audio priorytet 99 (RT)
(w /proc/interrupts można sobie po chwili działania dźwięku podglądnąć, na którym przerwaniu jest największy „ruch”) - jackd priorytet 99 (RT)
- wine i program do symulacji efektów – wystarczy standardowy priorytet, bez zmian.
Torturowałem komputer nieskończonymi pętlami obciążającymi oba rdzenie w 100%, jednocześnie dało się spokojnie używać komputera i przeglądarki – skutek – ani jednego xrun w jackd.
Powiem jedno: to jest na prawdę mocne. Czego by nie mówić o Alsie, linuksie jako całości, przy odrobinie chęci da się z linuksa zrobić profesjonalny system do zagadnień związanych z dźwiękiem.
Fuzz Universe.
Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek to napiszę. Właśnie usłyszałem nową płytę Paula Gilberta i… nuuuda. Ale jak to tak? Gilbert jest bogiem! Ano, jest. Tylko z płyty na płytę coraz mniej ciekawa ta jego twórczość solowa. O ile w „Silence followed…” byłem w stanie jeszcze usłyszeć to co lubię u PG, o tyle tutaj… tylko szrederka (no i odrobine fajnej sekcji rytmicznej). Nie ma przyjemności z słuchania. Szkoda. A poza tym, to dlaczego on nie śpiewa! Bes zensu. Zawiodłem się. Wygląda to tak, jakby intensywny touring nie pomagał PG. Wylatują mu te płyty jak bobki spod ogona… Raz do roku. Są perfekcyjne technicznie, bo gość ma taką technikę, ale muzycznie, coraz większa nuda. Szkoda.
Laney L5T-112 + Dimarzio D-Activator + Metal Muff…
.
Powala na kolana mnogość brzmień metalowych, które z lampki wychodzą odpowiednio gładkie. Jedyny minus polega na tym, że żeby to wszystko ładnie grało w domu, trzeba zaopatrzyć się w attenuator.
Jeśli by ktoś chciał wsadzić jakieś inne pickupy Dimarzio „4-Conductor” do Corta X6, to okazuje się, że bebechy są niemal identycznie okablowane jak w Ibanez JEM:
Koncert Paula Gilberta
I po koncercie. Powiem krótko: coś niesamowitego. Nie wiem jak można tak perfecyjnie robić to, co robi ten, tak mało znany w Polsce wirtuoz gitary.
Dobór utworów był perfekcyjny, było wszystkiego po trochu. Udało się zobaczyć Scarified przy którym zaliczyłem opad członków, były też niesamowite Technical difficulties, trochę super improwizowanego Hendrixa, był Down to Mexico. Sporo z nowej (jak dla mnie świetnej) płyty Silence followed by deafeninig roar, którą Paul promuje podczas tej trasy. Świetnie też wyglądają duele z żoną, Emi, która wyraźnie idzie w stronę stylu gitarowego grania klawiszowego Jordana Rudessa (mam nadzieję, że nie ma zamiaru brody sobie zapuścić ;))
Paul był przeziębiony, ale dzięki temu udało mu się fajnym murzyńskim głosem pośpiewać blusa.
A teraz gorsza część tego wpisu (dzieci nie czytają).
Szlag mnie trafia. Na koncert w tej pieprzonej prowincjonalnej, zapyziałej stolicy, przyszło może 60 osób. Jasna cholera, w Krakowie niewielkim wysiłkiem w kilka osób zaprosilibyśmy na TAKI koncert więcej osób. Gratuluje organizatorom! O koncercie było wiadomo od bardzo dawna. Nawet we wtorek powinno tam być pełno ludzi! Swoją drogą, nie wiem jak on daje radę: http://www.paulgilbert.com/Tour2008.html…
Dzisiaj w kongresowej jest Doda, pewnie będzie tłum. Zafajdany wieśniacki konglomerat pieprzonych zarobasów, kurwa mać!