Fuzz Universe.

Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek to napiszę. Właśnie usłyszałem nową płytę Paula Gilberta i… nuuuda. Ale jak to tak? Gilbert jest bogiem! Ano, jest. Tylko z płyty na płytę coraz mniej ciekawa ta jego twórczość solowa. O ile w „Silence followed…” byłem w stanie jeszcze usłyszeć to co lubię u PG, o tyle tutaj… tylko szrederka (no i odrobine fajnej sekcji rytmicznej). Nie ma przyjemności z słuchania. Szkoda. A poza tym, to dlaczego on nie śpiewa! Bes zensu. Zawiodłem się. Wygląda to tak, jakby intensywny touring nie pomagał PG. Wylatują mu te płyty jak bobki spod ogona… Raz do roku. Są perfekcyjne technicznie, bo gość ma taką technikę, ale muzycznie, coraz większa nuda. Szkoda.

Koncert Paula Gilberta

I po koncercie. Powiem krótko: coś niesamowitego. Nie wiem jak można tak perfecyjnie robić to, co robi ten, tak mało znany w Polsce wirtuoz gitary.

Dobór utworów był perfekcyjny, było wszystkiego po trochu. Udało się zobaczyć Scarified przy którym zaliczyłem opad członków, były też niesamowite Technical difficulties, trochę super improwizowanego Hendrixa, był Down to Mexico. Sporo z nowej (jak dla mnie świetnej) płyty Silence followed by deafeninig roar, którą Paul promuje podczas tej trasy. Świetnie też wyglądają duele z żoną, Emi, która wyraźnie idzie w stronę stylu gitarowego grania klawiszowego Jordana Rudessa (mam nadzieję, że nie ma zamiaru brody sobie zapuścić ;))

Paul był przeziębiony, ale dzięki temu udało mu się fajnym murzyńskim głosem pośpiewać blusa.

A teraz gorsza część tego wpisu (dzieci nie czytają).

Szlag mnie trafia. Na koncert w tej pieprzonej prowincjonalnej, zapyziałej stolicy, przyszło może 60 osób. Jasna cholera, w Krakowie niewielkim wysiłkiem w kilka osób zaprosilibyśmy na TAKI koncert więcej osób. Gratuluje organizatorom! O koncercie było wiadomo od bardzo dawna. Nawet we wtorek powinno tam być pełno ludzi! Swoją drogą, nie wiem jak on daje radę: http://www.paulgilbert.com/Tour2008.html…

Dzisiaj w kongresowej jest Doda, pewnie będzie tłum. Zafajdany wieśniacki konglomerat pieprzonych zarobasów, kurwa mać!